SZCZĘŚCIE W CHOROBIE I CIERPIENIU

Łaźniew koło Błonia. Idealne miejsce na wakacje.
Cisza, spokój, łąki, stawy. Do najbliższej, ruchliwej drogi Warszawa – Poznań niespełna kilometr. Nie słychać więc hałasu samochodów, za to można rozkoszować się śpiewem ptaków i szumem drzew. Wieś jest nieduża, w centralnym miejscu – dom sołtysa, nieopodal sklep. W Łaźniewie jest parafia św. Antoniego. Jest rozległa terytorialnie, ale mała liczebnie. Ma ok. 2 tysięcy mieszkańców. Wierni gromadzą się w kościele na tradycyjnych nabożeństwach.
Na spacer wyrusza grupa kilku niepełnosprawnych. Każdy wózek pcha osoba zdrowa. Okazuje się, że to wolontariusze, którzy bezinteresownie pomagają niepełnosprawnym podczas letnich turnusów rekolekcyjno-wypoczynkowych w Łaźniewie. Turnus trwa 14 dni i każdy jest prowadzony przez inne zgromadzenie zakonne. Dla tych niepełnosprawnych, to nie tylko wakacje z Bogiem. Dla wielu, to jedyny czas w ciągu roku, kiedy mają kontakt z innymi ludźmi, z innym światem – nie tylko tym ograniczonym czterema ścianami mieszkania. Dzięki kontaktom z innymi niepełnosprawnymi widzą, że nie tylko oni są chorzy – inni też muszą radzić sobie z własnym kalectwem. Łaźniew, to cała gama różnych pożytecznych inicjatyw służących ludziom biednym, chorym, bezdomnym. Wszystkie te inicjatywy prowadzą księża orioniści. Nic dziwnego – ich charyzmatem jest służba ubogim i chorym. Jest Zakład Opiekuńczo- Leczniczy –całoroczny, całodobowy. Chorzy mają zapewnioną fachową opiekę pielęgniarską, lekarską, psychologiczną. Uczestniczą w warsztatach terapii zajęciowej, gdzie wykonują proste prace, takie jak np. robienie kanapek, pieczenie ciast. Trafiają tutaj ludzie po udarach, wylewach, złamaniach, którzy nie muszą już przebywać w szpitalu, ale jeszcze nie mogą wrócić do domu. Rehabilitacja często trwa długo, nawet od pół roku do 3 lat. Wolontariusze pomagają bezinteresownie. Otrzymają jednak wyjątkową zapłatę od każdego przebywającego na turnusie. Taką zapłatą nie są pieniądze, lecz uśmiech i szczęście, że osoby niepełnosprawne mają przyjaciół – wolontariuszy.

 

 Bartłomiej Paduch